top of page

Włochy dzień 7

Sobota przywitała nas ładną pogodą, czyli "bello tempo". Po śniadaniu całą grupą wyruszyliśmy  na wyprawę brzegiem morza. Naszym celem było dojść do miejscowości Capo Piccolo. Po drodze musieliśmy pokonać różne przeszkody. Jedną z nich było przedostanie się przez małą rzeczkę, wpływającą do morza. I tu mogliśmy liczyć na kreatywność naszych chłopaków. Pościągane z plaży gałęzie posłużyły na zbudowanie bezpiecznej przeprawy, która można było pokonać bez zamoczenia butów. Po dotarciu na miejsce, okazało się, że Capo Piccolo jest miasteczkiem  w którym życie toczy się tylko w sezonie letnim. Teraz, niestety wszystko było pozamykane. Na szczęście spotkaliśmy przesympatyczną panią, która poczęstowała nas wodą i ciasteczkami. Byliśmy jej za to bardzo wdzięczni. Nie chciała przyjąć od nas zapłaty. Powiedziała, że tak zawsze wygląda kalabryjska gościnność. Brawo! Spacerując dalej doszliśmy do hotelu, gdzie niektórzy z nas posmakowali włoskiego espresso. Trochę zmęczeni ale zadowoleni wróciliśmy  na camping. Po południu graliśmy w kalambury, był też pomysł na karaoke, ale brakowało odważnych. Kolacja była, jak to mówią Włosi -" buona cena"- dostaliśmy  bowiem prawdziwą , pyszną włoską pizzę, a do tego jeszcze frytki XXL.



bottom of page